niedziela, 24 listopada 2019

Rozdział 2: Kobra


Za korektę tekstu bardzo dziękuję Ninie Avdeeva 💓

~*~
Był to wysoki, postawny mężczyzna o lekko siwiejących skroniach. Wyglądał na dojrzałego faceta, ale na pewno nie przekroczył pięćdziesiątki. Był elegancko ubrany – miał na sobie czarny, markowy garnitur i drogie, skórzane buty. Podszedł do mnie, rozejrzał się wokoło i przyjrzał mi się uważnie. Usiadł naprzeciw i podniósł słuchawkę, która leżała obok.
– Pani Catherine Anderson? – spytał, lustrując moją postać.
Siedziałam lekko przygarbiona, zerkając badawczo na nieznajomego, którego pierwszy raz widziałam na oczy. Wzięłam swoją słuchawkę i odgarnęłam włosy opadające mi na oczy.
– Po prostu Catherine. Ma pan pięć minut, by przedstawić się i powiedzieć, czego ode mnie chce – powiedziałam stanowczo, bez żadnych emocji. Mężczyzna najwidoczniej wyczuł, że należę do osób, które interesują konkrety.
– A więc dobrze. Skoro nie chcesz, bym przeciągał. Mam dla ciebie propozycję od mojego szefa. Doszły mnie słuchy, że jutro wychodzisz na wolność. Dobrze się składa…
– Przepraszam, ale nie dosłyszałam nazwiska – przerwałam jego wypowiedź i zamrugałam niepewnie. Nie zamierzałam ustępować. Niby dlaczego miałabym rozmawiać z jakimś nieznajomym facetem, który nie raczył się nawet przedstawić?
– Ach, tak. Nazywam się Waller, Howard Waller. Wiele o tobie słyszałem, Catherine. A może raczej powinienem mówić ci „Kobro”?
Zmarszczyłam brwi i popatrzyłam na mężczyznę z lekkim zdziwieniem. Skąd znał mój pseudonim? Czyżby wiedział o moich „podbojach” sprzed dziesięciu lat? Od dawna przecież nikt mnie tak nie nazywał, a tylko nieliczni wiedzieli, że to właśnie ja kryłam się pod tym przydomkiem i byłam kobietą z tatuażem w kształcie węża Zdenerwowałam się nieco i spiorunowałam Wallera wzrokiem.
– Niby co słyszałeś? Możesz od razu przejść do rzeczy? Nie mam zamiaru tracić czasu na rozmowę, która do niczego nie doprowadzi.
– Spokojnie. Myślę, że zainteresuje cię to, co chcę powiedzieć – rzekł, a na jego czole pojawiła się zmarszczka. – Poprosiłem o więcej czasu. Ta miła rudowłosa strażniczka zgodziła się, nie robiąc problemów. Do rzeczy – mam dla ciebie propozycję.
Podniosłam wzrok i wsłuchiwałam się w jego słowa, choć nie okazywałam żadnego zainteresowania. W końcu co mógł mi zaoferować?
– O co chodzi? Jak widać, siedzę za kratkami od ładnych paru lat i nie wiem, w jaki sposób mogłabym być przydatna. – Podparłam rękę na łokciu i przycisnęłam słuchawkę do ucha.
Waller nie spuszczał wzroku z mojej sfatygowanej twarzy. Studiował ją uważnie, jakby wpatrując się w sińce i drobne rany, których nabawiłam się przez ostatnie kilka dni. Czułam się nieco dziwnie.
– Na pewno wiesz, co mam na myśli. Chodzi mi o twoją pracę sprzed dziesięciu lat. Byłaś bardzo znana w moich stronach. Wciąż zadziwia mnie fakt, że jesteś tak młoda, a utalentowana. Oczywiście mój szef zapłaci ci bardzo dobrze, lecz mogę zaoferować ci coś jeszcze. Coś bardzo cennego. Coś, czego będziesz potrzebowała, jeśli chcesz pomścić swojego brata – oznajmił, ściszając głos, gdy wypowiadał ostatnie kilka słów.
Wtedy coś we mnie zamarło. Ręce zaczęły mi jakby drżeć, a krew odpłynęła z twarzy. Ledwo zdołałam utrzymać słuchawkę przy uchu. Usłyszałam nowinę, która wstrząsnęła mną całą od wewnątrz. „Pomścić brata”? Co to do cholery miało znaczyć? Mój przyrodni brat był martwy? Nie wiedziałam, co mam myśleć.
Miałam mieszane uczucia. Mimo tego, że podczas odsiadki nie odwiedził mnie ani razu, to wciąż był moją jedyną rodziną. Za każdym razem tłumaczyłam sobie brak wizyt prochami – był dilerem i to całkiem niezłym. Tylko raz pożyczył ode mnie pieniądze, które później zwrócił. Nie ćpał, tylko sprzedawał. Zawsze tak mówił.
Chciał kiedyś wyjechać i porzucić to gówno, w którym żył. Jego matka była szmatą, zwykłą dziwką. Nie obchodziło jej życie Eliota. Była bardzo młoda, bo urodziła go w wieku dziewiętnastu lat. Ojciec miał dość swojej roboty po tym, jak pijany kierowca zabił moją matkę. Miałam zaledwie pół roku. Praca w policji przyprawiała go o kolejne siwe włosy. Lubił więc czasem oderwać się od wszystkiego i odwiedzić jakąś lafiryndę w burdelu.
Kobieta, która rzekomo miała mieć z ojcem dziecko, przyszła do niego tylko raz, żeby powiedzieć o ciąży. Nie chciała jej usunąć. Ojciec do końca nie wiedział, ile matka Eliota miała lat. Po dziesięciu miesiącach znalazłam zawiniątko pod drzwiami naszego domu. Przyniosłam małego ojcu, a on spojrzał na niego, wziął na ręce i zaczął płakać. Miałam wtedy cztery lata i nie zdawałam sobie sprawy, że to mój przyrodni brat. Dopiero kiedy byłam niemalże dorosła, opowiedział mi o wszystkim. Rok później zginął w strzelaninie, a ja od tego czasu zajęłam się tym, w czym od zawsze byłam dobra.
– O czym ty mówisz? Chcesz mi wmówić, że mój brat nie żyje? – spytałam tajemniczego mężczyznę lekko podenerwowana, a jednocześnie wzburzona.
– Został zamordowany rok temu. Myślałem, że wiesz o tym. Zajęli się tym ludzie, którzy potrafią doskonale zacierać ślady. Miałem okazję poznać twojego brata. Z tego, co wiem, to zalazł za skórę pewnej mafii – rzekł spokojnie; wciąż mówił nieco ciszej. – Dlatego pomyślałem, że będziesz zainteresowana ofertą, którą chce złożyć ci mój szef.
– Chcesz mi wmówić, że mój brat nie żyje? – powtórzyłam, unosząc głos. – Masz mnie za wariatkę, która już całkowicie odeszła od zmysłów? – rzuciłam z oburzeniem i  zmrużyłam groźnie oczy. Nie wiedziałam, w co mam wierzyć; co było prawdą. Obcy facet próbował wmówić mi, że jacyś ludzie zamordowali najbliższą mi osobę. Czyżby mój młodszy, jedyny brat… nie żył? Nie wiedziałam, co z tym począć.
– Możesz myśleć, co chcesz, ale sądzę, że miałaś okazję zaznać życia, w którym obracają się ludzie z nieco wyższych sfer, ludzie wpływowi. Zdajesz sobie chyba sprawę z tego, do czego są zdolni, prawda? – Był całkowicie opanowany i pewny siebie, jakby przekonany w stu procentach o prawdziwości swoich informacji.
Zacisnęłam mocniej dłoń na słuchawce i nachyliłam się w stronę szyby, w której dostrzegłam swoje szkaradne odbicie. Zmarszczyłam czoło, widząc rozluźnioną twarz Wallera, który rozsiadał się na krześle.
– Miałam okazję również przekonać się o tym, że nie wszyscy są tacy prawdomówni, na jakich pozują – powiedziałam, ściszając głos.
Mężczyzna był najwyraźniej zaintrygowany, bo pogodny wyraz twarzy zniknął. Spoglądał na mnie, próbując rozszyfrować moje myśli. Zdawał sobie sprawę, że nie zamierzałam mu lekkomyślnie zaufać.
– Słyszałem, że trudno jest się z tobą dogadać, ale sądziłem, że wiadomość o bracie cię przekona. Masz wielu wrogów, którzy na pewno nie zapomnieli o słynnej Kobrze. Skąd wiesz, że nie będziesz następna? – To pytanie zaczęło wywoływać u mnie wątpliwości. – Wyjdziesz z pudła i wciąż będziesz więźniarką, która nie będzie w stanie prowadzić normalnego życia. Wszyscy będą cię wytykać palcami. Każdy wie, co masz na sumieniu. – Zaśmiał się perfidnie.
– Skąd możesz wiedzieć, jak moje życie będzie wyglądać zza krat? Mam już plany i prawdopodobnie dopiszę cię do listy rzeczy, które załatwię w najbliższej przyszłości – mruknęłam z nonszalancją i uniosłam sztucznie kąciki ust. Waller odchrząknął głośno, a jego twarz straciła swój zarozumiały wyraz. – Jakoś uśmiech zniknął ci z twarzy. Dlaczego niby mam zaufać twojemu szefowi, który nie raczył stawić się tutaj osobiście?
– Mój szef jest wysoko postawionym człowiekiem i ma ludzi od wykonywania takiej roboty. Catherine, posłuchaj. Możemy sobie wzajemnie pomóc. Na pewno będziesz chciała zapłaty, a mój przełożony ma naprawdę korzystną ofertę. Czysta karta też wchodzi w grę. Oboje na tym skorzystacie – rzekł zmienionym tonem.
Dobrze wiedziałam, czym była tak zwana czysta karta. To nowa tożsamość, którą potrafili załatwić wpływowi ludzie, ludzie mafii. Nigdy do tej pory jej nie potrzebowałam, bo mój pseudonim był wspaniałą przykrywką.
Zastanawiałam się nad tym wszystkim przez chwilę, bo – prawdę mówiąc – nie miałam żadnych konkretnych planów. Nie wiedziałam, co będę robić, gdy opuszczę to miejsce. Nie sądziłam w ogóle, że ten dzień nadejdzie. Przyzwyczaiłam się do więzienia, do utarczek podczas wyjść pod prysznice, do pracy i do bólu, który codziennie mi towarzyszył. Nie zdawałam sobie sprawy, że upadłam tak nisko. Odsiadywałam wyrok za błąd, który tak właściwie dopiero chciałam popełnić. Nie miałam nic do stracenia, a mogłam coś zyskać, więc postanowiłam przyjąć propozycję faceta, którego znałam jakieś pięć minut.
– Niech będzie.
– I to jest odpowiedź, której oczekiwałem. Pamiętaj, nie będzie już odwrotu, a mi zależy na lojalności. Jeśli uda ci się spełnić moją prośbę, zostaniesz należycie wynagrodzona. Jednak gdy nawalisz, mój szef nie będzie pobłażliwy. A więc zgadzasz się? – spytał i spojrzał mi w oczy z zupełną powagą.
Kiwnęłam głową na potwierdzenie.
– Owszem. Chcę tylko poznać moje nowe nazwisko i dowiedzieć się, kto będzie moim celem.
Po twarzy Wallera przemknął cień uśmiechu. Skupił wzrok na mnie, a jego siwiejące włosy zalśniły w świetle jarzeniówek.
– Wszystkiego dowiesz się po wyjściu. – Rozejrzał się wokoło, zerkając na obskurne miejsce, w którym się znajdowaliśmy. – Ktoś skontaktuje się z tobą.
– Zatem będę czekać – powiedziałam i odłożyłam słuchawkę. Waller uczynił to samo, po czym skinął głową w stronę klawisza. Wstał z krzesła, spojrzał na mnie jeszcze raz, a następnie udał się do wyjścia, gdzie czekała Grace. Pożegnała się z nim uściskiem dłoni i podeszła do mnie.
– Co to za typ? Nie spodziewałam się takiego gościa u ciebie – odparła i szturchnęła mnie w ramię, gdy wstawałam. – Czego chciał?
– Ja też byłam zaskoczona, ale załatwił mi robotę – mruknęłam i ruszyłam przed siebie. Lasher pchnęła mnie lekko dla zasady, by inni klawisze myśleli, że i mnie traktuje jak śmiecia, choć w rzeczywistości było trochę inaczej.
– Naprawdę? A ty nadajesz się do normalnej pracy? – prychnęła. – Co to za fucha? – zapytała, kiedy opuszczałyśmy salę widzeń i skierowywałyśmy się na główny korytarz. Wszędzie pełno było strażników, a w oddali słychać było przeróżne dźwięki, do których już dawno zdążyłam przywyknąć.
– W pralni. Zwykłe pranie brudów – uściśliłam i uśmiechnęłam się do siebie.
– Pralnia? To faktycznie niezła fucha. W sam raz na początek – rzekła i się zaśmiała. Zaprowadziła mnie do celi, w której miałam spędzić ostatnią noc w obskurnym więzieniu stanowym San Quentin.

1 komentarz:

  1. Hmm mam niepokojące myśli co do tej całej roboty. A co jeśli Cat znowu trafi za kratki? Albo jej brata zabił ten cały szef?

    OdpowiedzUsuń