poniedziałek, 2 grudnia 2019

Rozdział 3: Na Wolności


Beta Nina Avdeeva 💓
~*~

Nie sądziłam, że w końcu nadejdzie ten dzień. Dzień, w którym po dziesięciu latach miałam opuścić więzienne kraty i odzyskać skradzioną mi wolność. Wizja tego, że znowu mogłabym swobodnie przechadzać się alejkami była ciężka do przyswojenia. Zdawałam sobie sprawę, że bez nowego nazwiska i innej twarzy ludzie spoglądaliby na mnie jak na zabójczynię, którą w rzeczy samej byłam.

Znalezione obrazy dla zapytania kate beckinsale tumblr gifZadawałam sobie często pytania typu: „co by było, gdybym…”. Jak potoczyłby się mój los, jeśli wybrałabym życie zwykłej kobiety, której celem jest znalezienie wiecznej, upragnionej miłości i założenie rodziny? Zawsze wmawiałam sobie, że nie potrzebuję osób, które by się o mnie troszczyły. Nigdy nie lubiłam dzieci i uważałam, że lepiej byłoby kupić szczeniaka, niż niańczyć jakiegoś płaczliwego, niegrzecznego bachora. Nawet po wyjściu z więzienia, kiedy mogłabym zacząć wszystko na nowo, nic nie skłaniało mnie do tego, by wybrać drogę, którą poszłaby zwykła dziewczyna.
Wiedziałam to już od dawna, ale nigdy nie powiedziałam tego na głos. Byłam stworzona tylko do jednego – odbierania życia tym, którzy na to zasługiwali bez względu na okoliczności i karę, jaką mogłabym ponieść. Sama wymierzałam sprawiedliwość. Nie obchodziło mnie to, że wydzierałam ludziom najcenniejszy dar, jaki otrzymali – życie. Byłam niczym śmierć, która przychodziła w najmniej oczekiwanym momencie i zabierała żywot ludzki. Nie zlecano mi likwidowania biedaków. Zwykle moimi ofiarami padali ludzie mafii, bogacze, wpływowi przedsiębiorcy pozbawieni skrupułów, dla których liczyły się tylko kobiety, pieniądze, narkotyki i udany biznes. Jednak nie tylko tacy stawali na mojej drodze. Znalazło się też kilka przypadkowych osób, jednak ich śmierć wynikała zwykle z pojawienia się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiednim czasie.
Minęło dziesięć lat od czasu, gdy woziłam się ukochanym chevroletem. Miałam kupę forsy, świetne życie i obracałam się w świecie dzisiejszej miejscowej „arystokracji”. Wykonywałam swoją pracę ostrożnie, by nie zostawić poszlak, które doprowadziłyby do mojej osoby. Wiodłam podwójne życie. Jako Catherine Anderson byłam uważana za femme fatale; piękną, uwodzicielską kobietę umiejącą owinąć sobie wokół palca każdego mężczyznę. Przydawało się to podczas wykonywania zleceń. Kobiece wdzięki były moim atutem. Dostrzegłam to, gdy zaczęłam wzbudzać zainteresowanie nie tylko płci przeciwnej, ale i kobiet. Figurowałam na listach gości wielkich imprez, balów czy uroczystości dzięki mojej urodzie. Wszyscy znali piękną córkę policjanta, która potrafiła owinąć sobie wokół palca każdego mężczyznę.
Byłam kobietą mafii, ale tylko nieliczni o tym wiedzieli. Zresztą kto mógłby podejrzewać znaną piękność o bycie osobą, która ma na sumieniu tyle dusz? Co z tego, że mając dziewiętnaście lat, złamałam wiele serc? Nigdy nie pytali mnie o wiek, a byłam bardzo dojrzała. Ojciec był tak pochłonięty pracą, że nie podejrzewał, iż jego córka może być jedną z najbardziej pożądanych kobiet w mieście, a co dopiero płatnym zabójcą. Był gliną, cholernie dobrym gliną, jednakże ja byłam lepsza.
***
Była godzina szósta rano. Przebudziłam się nagle, gdy usłyszałam głośny hałas dochodzący z końca bloku. Westchnęłam, spoglądając zmrużonymi oczami na Gibsona, który przemierzał korytarz. Walił pałką po kratach cel i krzyczał jak opętany. Podniosłam się na łokciach, zerkając na sąsiadów wykrzykujących przekleństwa w jego stronę. Jak co rano sprzeciwiali się wczesnej pobudce. Zdążyłam przywyknąć do tego, że zazwyczaj spałam zaledwie parę godzin.
Nim wstałam z łóżka, Gibson podszedł do mnie i zaczął tłuc w pręty.
Nic nowego, pomyślałam.
– Pobudka! Ruszać się, wy parszywe, leniwe szczury! – wrzasnął, a jego przeraźliwy głos rozniósł się po całym bloku.
– Och, zamknij mordę – syknęłam.
Klawisz najwidoczniej tego nie usłyszał, bo w żaden sposób nie zareagował. Poszedł sobie równie szybko, jak się pojawił. Nawet jeśli wszyscy więźniowie obudzili się, musiał odwiedzić każdego z osobna i nawrzeszczeć na niego bądź splunąć mu w twarz. Już od jakiegoś czasu planowałam, jak „zająć się” tym cholernym gnojkiem. W głowie tworzyłam mnóstwo wizji tortur, wspaniałych katuszy, które chciałam zrealizować w niedalekiej przyszłości.
Grace przyszła kilkanaście minut po tym, jak odwiedził mnie Gibson. Wcześniej zdążyłam się już przygotować do opuszczenia tego miejsca. Od kiedy wdałam się w bójkę, w której polała się krew, mieszkałam sama w celi. Odizolowano mnie od reszty, ponieważ obawiano się, że znów dźgnę kogoś… mydelniczką.
– W końcu się doczekałaś, Anderson. Dziesięć lat w pudle… wydaje mi się, jakbyś  pojawiła się tutaj wczoraj. Przyszłaś jako zdziczała nastolatka, a wychodzisz jako kobieta – powiedziała, opierając się o kraty i zarzuciła bujną rudą czupryną.
Będzie mi jej brakowało, pomyślałam.
Lasher była jedyną osobą poza psychiczną Shannon, z którą mogłam normalnie porozmawiać. Gdybym była przeciętną dziewczyną, powiedziałabym, że zaprzyjaźniłyśmy się przez ten czas. Też mi przyjaźń: klawisz i morderca. Naprawdę dobrany duet.
– Dla mnie to prawie pół życia w kiciu. Wspaniałe przeżycia – mruknęłam z ironią i usiadłam na tapczanie, który pełnił funkcję łóżka. Rozejrzałam się po celi. Miałam się z nią pożegnać, ale wiedziałam, że nie będę tęsknić za tym miejscem.
– Po tylu latach można kompletnie ześwirować. Sama czasem odchodzę od zmysłów… – westchnęła głośno Lasher.
Grace wyjęła z kieszeni obcisłego munduru pęk kluczy. Chwyciła jeden z nich i wsunęła do otworu, po czym energicznie przekręciła. Zamruczała coś do swojej krótkofalówki przypiętej do grubego pasa podtrzymującego spodnie. W końcu drzwi celi otworzyły się z głośnym skrzypieniem, którego odgłos zaginął gdzieś pośród panującego na bloku harmidru. Spojrzałam ostatni raz na miejsce, w którym mieszkałam i wyszłam. Ruda uniosła lekko kąciki ust (choć spodziewała się, że tego nie zauważę) i skinęła głową w stronę wyjścia z korytarza. Tym razem nie skuła mi rąk w kajdanki. Moje dłonie mogły chociaż raz „odetchnąć” z ulgą.
– No to do wyjścia – zakomunikowała Grace. – Mam nadzieję, że nie wywiniesz mi żadnego numeru. – Pokiwała do mnie palcem i pokręciła głową.
Krocząc przez korytarz, patrzyłam na więźniów, których musiałam oglądać przez te kilka lat. Niektórzy wspominali mnie dobrze, ale większość patrzyła na mnie groźnie i z pogardą. Niektórzy z nich spluwali w podłogę na mój widok. Jeszcze nie dotarło do mnie to, że w końcu miałam pożegnać się z tym domem wariatów.
***
20 września 2011 r., ulice San Francisco.
Znalezione obrazy dla zapytania kate beckinsale tumblr gif
Dokonałam wszelkich procedur związanych z wyjściem na wolność. Zamknęłam drzwi budynku, spojrzałam na strażników, którzy kilka minut wcześniej mnie sprawdzali i ostatni raz obejrzałam się za siebie. Zostawiłam cholerne więzienie za sobą. Westchnęłam głośno, widząc w oddali zatłoczone miasto. Naciągnęłam kaptur szarej bluzy, którą otrzymałam przed wyjściem i wsunęłam pod nią jasne, matowe włosy. Ruszyłam naprzód, rozglądając się wokoło. Ujrzałam z daleka miejsca, w których często bywałam i od razu wróciły do mnie wspomnienia. Wtedy to przypomniałam sobie o Eliocie i wszystkie radosne chwile odpłynęły gdzieś daleko. Zastanawiałam się, czy Waller mówił prawdę. Wciąż miałam nadzieję, że mój brat był cały i zdrowy.
Sięgnęłam do teczki, którą miałam przy sobie. Była to aktówka z moimi rzeczami. W środku znalazłam stary złoty zegarek – miałam go na ręce w dniu aresztowania. Wewnątrz znajdowała się również karta kredytowa i, co dziwne, telefon komórkowy. Nie przypominałam sobie, bym w tamtym dniu miałam go ze sobą, zresztą mój wyglądał zupełnie inaczej.
Wyjęłam telefon, obejrzałam go, po czym uruchomiłam. Przejrzałam dane, lecz praktycznie niczego tam nie było. Nagle komórka zaczęła wibrować, a na wyświetlaczu pojawił się znaczek koperty. Kliknęłam go. Po paru sekundach ukazała się wiadomość:
„21.09., Coit Tower, 12:00”
Rozejrzałam się badawczo, jednak nie dostrzegłam nikogo, kto mógłby mnie obserwować. Miałam dziwne przeczucie, że ktoś za mną podążał, jednak nie przestałam iść przed siebie. Dostrzegłam piękną Zatokę San Francisco. Ludzie unikali ulicy, na której znajdował się zakład karny, więc trudno było o jakąś osobę w pobliżu. Byłam pewna, że telefon podrzucił mi Waller i to właśnie on przysłał wiadomość, lecz by przekonać się o prawdziwości moich domysłów, musiałam zjawić się na spotkaniu.
Kiedy skasowałam SMS, wyjęłam z komórki kartę SIM i przełamałam ją na pół, po czym wraz z całą zawartością telefonu wrzuciłam do pobliskiego kosza. Nie mogłam ryzykować zdradzenia położenia miejsca, do którego miałam zamiar się udać, a wewnątrz urządzenia mógł znajdować się nadajnik.
Szłam wąskimi alejkami przez ponad godzinę. Nie miałam przy sobie pieniędzy na żaden transport, choćby taksówkę. Zdawałam sobie sprawę, że moja karta kredytowa była kompletnie pusta, a nie mogłam teraz pokazywać się publicznie. Potrzebowałam drogi komunikacji, dzięki której szybko znalazłabym się w centrum miasta, niedaleko dzielnicy Telegraph Hill. Zmierzałam do miejsca, gdzie przechowywałam swoje rzeczy na wypadek komplikacji, do których zaliczała się właśnie dziesięcioletnia odsiadka.
grafika bridge, light, and cityIdąc przez puste ulice, starałam się oswoić z nowym miejscem. Ukrywałam twarz, jak tylko mogłam, by nie zostać zauważoną. W końcu dotarłam do uliczki, przy której stał duży autokar. Wchodzili do niego ludzie z mapami w ręku, małymi plecaczkami i okularami przeciwsłonecznymi. Nie zastanawiając się długo, spróbowałam wtopić się w tłum turystów. W tym czasie człowiek, który najwyraźniej był przewodnikiem całej grupy, rozmawiał ze starszym mężczyzną wypytującym o historię więzienia. Kierowca autokaru stał oddalony o kilka metrów, paląc papierosa. Przemknęłam obok pojazdu i wślizgnęłam się za starszą kobietą, której pomogłam wejść. Podziękowała mi serdecznym uśmiechem, który odwzajemniłam i powędrowałam na tyły autokaru. Seniorzy zajmowali swoje miejsca, wymieniając zdania na temat wycieczki. Nie miałam pojęcia, dokąd zmierzali turyści, ale liczyłam, że będą przejeżdżać przez centrum bądź okolice.
Usiadłam na ostatnim siedzeniu, tuż za wiekowym mężczyzną i skuliłam się, by zbytnio nie rzucać w oczy. Po chwili przewodnik wraz z kierowcą dołączyli do grupy. Kierownik wycieczki sprawdził obecność, wyczytując nazwiska z listy. Zajął pierwsze miejsce w autokarze, po czym przemówił do mikrofonu:
Znalezione obrazy dla zapytania kate beckinsale tumblr gif
– Zmierzamy teraz do Chinatown. A więc, drodzy państwo, kolejną atrakcją, którą zobaczymy, jest słynny most wiszący nad cieśniną Golden Gate. Został oddany do użytku w 1937 roku.
Kiedy to usłyszałam, odetchnęłam z ulgą. Byłam uratowana.

2 komentarze:

  1. Hej, opowiadanie o płatnej morderczyni zawsze na plus. ;)
    Mam tylko małą uwagę. Te wstawki pomiędzy dialogami (opisy przeszłości itp.) spowalniają tekst.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem ciekawa tego szefa no i co czeka Cat?

    OdpowiedzUsuń