czwartek, 16 kwietnia 2020

Rozdział 13: Zapach Śmierci


Beta @NinaAvdeeva <3

~*~
Grzechy potrafią nawiedzać człowieka w każdym stadium jego egzystencji. Nawet jeśli my zapomnimy o nich, one same przypominają się i powracają ze zdwojoną siłą.

Nie czekaliśmy długo na Caleba. Zjawił się punktualnie, parkując czarnym samochodem w warsztatowym garażu. Obserwowałam go z piętra, nie mogąc uwierzyć, że po tylu latach znów spotkam tego sukinsyna. Zawsze był mi bliski, jednak nasze stosunki nie należały do przyjaznych. Często dochodziło między nami do spięć, które zwykle dotyczyły tego, czym się zajmowaliśmy.
Billy zdążył wtajemniczyć mnie w swój plan, który obejmował Brandona i Caleba. Zamierzał dowiedzieć się czegoś nie tylko o Eliocie, ale i o Howardzie Wallerze oraz jego szefie. Caleb znał się na wielu rzeczach. Był specjalistą w dziedzinie broni, ale zajmował się też również innymi sprzętami w ramach hobby. Bywał nadpobudliwy, więc wyładowywał swoje emocje, tworząc części do różnych urządzeń. Gdy się go nie znało, można było go nazwać wyluzowaną osobą, ale przez swoją chorobę przysparzał wielu problemów. Odsiedział swoje za kratkami, jednak jego natura nie zmieniła się zbytnio. Wciąż ukrywał się przed pewnymi osobami, popełniał drobne wykroczenia, jak i większe przestępstwa. Nawet ze swoim bratem nie utrzymywał bliskich kontaktów z uwagi na bezpieczeństwo. Można było rzec, że Caleb i Brandon byli rodzeństwem podobnym do mnie i Eliota.
Miałam cichą nadzieję, że Carson wie coś na temat mojego brata.
Zeszłam na dół, przyglądając się staremu znajomemu. Miał krótkie, ciemne włosy, kilkudniowy zarost przetykany siwizną zdradzającą jego wiek i zwyczajowy ponury wyraz twarzy. Różnił się od Brandona praktycznie wszystkim, łączyła ich tylko pasja do tatuowania ciała, choć Caleb miał znacznie więcej tatuaży.
Mężczyzna podszedł do schodów i spojrzał na młodego mechanika, który zajmował się samochodem. Dopiero po chwili zainteresował się mną.
– Od kiedy mój brat sprowadza sobie tutaj panienki? – zapytał, patrząc na mnie wymownie.
– Panienki? Licz się ze słowami, Carson – syknęłam, rzucając mu wrogie spojrzenie.
Mężczyzna zmarszczył nieco brwi, nie spuszczając ze mnie wzroku, po czym nagle roześmiał się głośno i pokiwał głową.
– Zawsze lubiłaś na mnie syczeć.
W tamtym momencie dołączyli do nas Billy i Brandon.
– Niezła niespodzianka, co? – wtrącił się Billy.
Caleb podszedł do mnie i dał mi kuksańca w bok. Chwyciłam natychmiast jego ramię i wyszeptałam przez zaciśnięte zęby:
– Nie waż się mnie tknąć, kochany.
– Ach, brakowało mi ciebie, wiesz? Nic się jednak nie zmieniłaś. Może poza tymi włosami. Wyglądasz jeszcze groźniej. – Uśmiechnął się chytrze.
Brandon przywitał się z bratem, po czym opuścił salon, zostawiając nas samych. Caleb, uścisnąwszy dłoń Billy’ego,  rozsiadł się wygodnie. Ja oparłam się o framugę drzwi i skrzyżowałam ręce na piersi.
– Mamy do ciebie prośbę – zaczął spokojnym tonem Billy, wymieniając ze mną krótkie spojrzenie.
– Raczej nie ściągaliście mnie tutaj bez powodu. Czego chcecie, Catherine? – zwrócił się do mnie.
– Eliot zaginął – bąknęłam krótko.
Caleb zamyślił się, po czym popatrzył na mnie ze współczuciem.
– Od dawna już go nie widziałem. Lubiłem dzieciaka. Ja się już tym nie zajmuję, Cath. Powiedziałem ci jasno i wyraźnie jedenaście lat temu, kiedy prosiłaś mnie o przysługę. Mogę załatwić ci trochę ołowiu, to wszystko. Nie zamierzam wracać do pudła i dziwię się, że tobie tam spieszno. Spodobało ci się, co? – mruknął, wodząc wzrokiem po moich ubraniach.
Interesy z Calebem nigdy nie należały do przyjemnych. Zwykle musiałam być nadzwyczajnie miła, kiedy czegoś od niego chciałam. Zawsze przekonywała go tylko jedna rzecz – pieniądze.
– Ile chcesz? – zapytałam bez głębszego zastanowienia. Miałam spore oszczędności, więc mogłam sobie pozwolić na niemalże każdą cenę. Był to dla mnie najprostszy i najszybszy sposób na uzyskanie informacji.
Billy uważnie obserwował całą sytuację, jakby liczył, że wszystko załatwię.
– Jednak się rozumiemy, Cath. – Mężczyzna się uśmiechnął, unosząc brew. – Jestem spłukany, więc będzie cię to trochę kosztować.
– Zdaję sobie z tego sprawę. Znam cię nie od dziś, jednak interesuje mnie też coś oprócz Eliota – mruknęłam półszeptem.
– A więc zamieniam się w słuch.

***

Nasza rozmowa nie trwała długo, jednak była bardzo satysfakcjonująca. Wynegocjowałam znacznie mniejszą zapłatę, niż się spodziewałam. Caleb dostarczył nam wiele cennych informacji na temat Howarda Wallera, aczkolwiek nie miał pojęcia, dla kogo pracuje. Otrzymaliśmy namiary na jego posiadłość, rodzinę i ludzi, z którymi współpracował. Wciąż potrzebowaliśmy jednak informacji dotyczących człowieka nad nim.
Carson doskonale znał Wallera, jego ludzie nie raz już zaleźli mu za skórę. Od jakiegoś czasu trzymał się od nich z daleka, by nie mieć większych problemów. Z tego, co powiedział, można było wywnioskować, że mieliśmy do czynienia z wpływowym zawodnikiem, którego nie można lekceważyć, gdyż jego kontakty sięgają bardzo głęboko. Zdążyłam się o tym przekonać, kiedy odwiedził mnie w więzieniu i posługiwał się moim przydomkiem.
Wciąż zastanawiał mnie epizod z różą i to, że ktoś podążał moim tropem. Głównym podejrzanym był Waller, ale nie mogłam być tego pewna w stu procentach.
Caleb nie miał pojęcia, co działo się z Eliotem, ale obiecał popytać nieco wśród znajomych. Martwiło mnie, że mój brat przepadł jak kamień w wodę i nawet taka osoba, jak Carson, nie była w stanie dostarczyć mi żadnych nowinek. Caleb zaproponował Billy'emu, by ten pomógł mu w poszukiwaniach, sam obiecał zobaczyć, co da się zrobić, aby przywrócić usunięty fragment filmu. Razem mieli zająć się również najważniejszą sprawą, jaką była tożsamość Aidena Harrisa.
Jak ustalili, tak zrobili. Zajęli się sprawami, o które poprosiłam, a ja za zgodą Brandona pożyczyłam jeden z jego samochodów, zabrałam swoją torbę z pistoletem oraz ciemnymi okularami na wszelki wypadek i, pożegnawszy się z całą trójką, ruszyłam do hotelu, by przygotować się do mojego zlecenia.
Wyczekiwałam jakiegoś sygnału od Billy'ego, mając nadzieję, że uda im się błyskawicznie zdobyć potrzebne mi informacje. Wiele moich znajomości przepadło, sama nie byłam w szczytowej formie. Obiecałam sobie, że to zadanie będzie moim ostatnim, ale tak naprawdę sama nie wiedziałam, czy chcę z tym zerwać. Trudno było odnaleźć się po takiej przerwie i musiałam być zdana na Billy'ego, który jak zawsze mi pomagał. Na własną rękę nie byłam w stanie wszystkiego zrobić, co bardzo mnie przytłaczało. Kiedyś działałam głównie sama i tylko w nielicznych kwestiach prosiłam o drobną pomoc ze strony przyjaciół czy znajomych. Teraz nie umiałam ruszyć do przodu. Potrzebowałam przyjaciela, by podjąć jakiekolwiek kroki.
Gdy byłam w drodze do hotelu, w samochodzie rozbrzmiał sygnał telefonu dochodzący z tylnego siedzenia. Sięgnęłam po niego ostrożnie ręką, gdy zatrzymałam się na czerwonym świetle. Dzwonił Billy.
Odebrałam telefon dopiero po kilku nieudanych próbach porozumienia się ze smartfonem, po czym usłyszałam znajomy głos przyjaciela:
– Gdzie jesteś?
– Wciąż w samochodzie. O co chodzi? Macie coś?
– Ustaliliśmy coś na temat Harrisa, ale przekażemy ci wszystko, gdy się zobaczymy. To nie rozmowa na telefon. Teraz zmierzamy na spotkanie z człowiekiem, który pracował dla Wallera. – powiedział Billy, którego częściowo zagłuszał  ryk silnika i podmuchy wiatru. – Caleb ma mały dom za miastem i zaproponował, byśmy przenieśli się tam na jakiś czas. Zgodziłem się w swoim i twoim imieniu.
– W porządku. Prześlij mi adres – odparłam, skręcając w wąską uliczkę.
– Będę potrzebował mojego sprzętu, by...
– Nie ma sprawy, Billy. Dostarczę wszystko. Przy okazji odbiorę mój samochód – przerwałam mu.
– Jesteś pewna?
– Absolutnie.
– Dobrze. Dzięki, Sam.
Gdy się rozłączył, obrałam kurs do jego garażu. Zamierzałam również zabrać Czarną Mambę i coś z nią zrobić, ponieważ za bardzo rzucała się w oczy.
Po kilkunastu minutach byłam już na miejscu. Zaparkowałam samochód niedaleko mieszkania Billy'ego, w pobliskim kiosku kupiłam coś do jedzenia i udałam się garaży sąsiadujących z kamienicą, w której mieszkali Billy i Miranda. Przemknęłam wzdłuż budynków, próbując nie zwracać na siebie uwagi. Założyłam okulary przeciwsłoneczne i rozglądałam się badawczo.
Stanąwszy przy garażu, przypomniałam sobie, że nie mam kluczy, by dostać się do środka. Nigdy nie był to dla mnie problem, a tym razem nie musiałam się nawet wysilać, ponieważ zamek był nieco poluzowany. Szarpnęłam za klamkę, a drzwi bez problemu się otworzyły i momentalnie poczułam okropny odór, który buchnął z wnętrza. Odruchowo zakryłam usta i nos, porzucając torebkę z jedzeniem, na które straciłam ochotę.
Rozglądałam się za sprzętem Billy'ego, ale nigdzie nie mogłam go dostrzec. W garażu stał również mój samochód. Podeszłam do niego, by wsiąść do środka i stamtąd popatrzeć za komputerem przyjaciela. Ku swojemu zdziwieniu po otwarciu drzwi poczułam jeszcze mocniejszy odór, więc bezzwłocznie je zatrzasnęłam. Obeszłam samochód dookoła i zatrzymałam się przed bagażnikiem, skąd prawdopodobnie dochodził paskudny odór. Zacisnęłam mocniej dłoń na ustach i ostrożnie uchyliłam klapę. W twarz uderzyło mnie gorące, niewyobrażalnie cuchnące powietrze. Odsunęłam się błyskawicznie od samochodu, powstrzymując z trudem od wymiotów.
Po chwili zmusiłam się do spojrzenia na tył pojazdu. Wewnątrz bagażnika leżało poszarpane ciało całe we krwi. Była to kobieta odziana w skąpy strój odsłaniający zakrwawione kończyny. Jej ciemne włosy umazane były krwią, która już zdążyła zmienić kolor na ciemnoczerwony. Całe ciało było zmasakrowane. Najprawdopodobniej rany zostały zadane nożem. Ktoś zadał sobie wiele trudu, by doprowadzić ją do takiego stanu.
Wzięłam z roboczego stołu lateksowe rękawiczki, pochyliłam się nad ciałem i odsunęłam zabrudzone włosy, odkrywając twarz kobiety. Była to dziewczyna, którą spotkałam kilka dni wcześniej w kradzionym samochodzie.
Pobieżnie zbadałam kobietę, by dowiedzieć się jakich obrażeń doznała. Pęknięta czaszka wskazywała na upadek z wysokości. Posiniaczone ręce prawdopodobnie były wynikiem szamotaniny i prób walki z oprawcą. Kobieta posiadała około dwudziestu ran ciętych z wyraźnymi śladami głębokich nacięć na piersiach. Sprawca znał się na rzeczy. Nie zdołałam znaleźć niczego, co naprowadziłoby mnie na konkretniejszy trop. Nawet pod paznokciami ofiary nie doszukałam się żadnych śladów. Jedynie  bardziej szczegółowe badania i sekcja zwłok mogły pozwolić coś ustalić. Nie mogłam zawieźć ciała na policję, stałabym się główną podejrzaną, więc musiałam zająć się wszystkim sama.
Zamknęłam bagażnik i pospiesznie przeszukałam pomieszczenie, aby znaleźć coś, do czego mogłabym włożyć ciało. Musiałam je wywieźć i pozbyć się wszelkich rzeczy z nim związanych, włączając w to mój ukochany wóz.
Nie zastanawiając się nawet, kto stał za morderstwem, wzięłam się za tuszowanie śladów i pakowanie trupa. Zamierzałam jak najszybciej pozbyć się wszystkiego, co wiązało się z zamordowaniem kobiety i co mogłoby przez to doprowadzić do mnie. Nie chciałam niepokoić przyjaciela, więc zdecydowałam, że mu o tym nie powiem. Wsiadłam do samochodu i, zabezpieczywszy zwłoki, opuściłam garaż. Z wielkim trudem utrzymywałam obie ręce na kierownicy, czując okropny zapach rozkładu wypełniający wnętrze. Kobieta zapewne została pozbawiona życia kilka dni temu, a przez wysoką temperaturę jej ciało zaczynało gnić.
Musiałam jak najszybciej porzucić gdzieś trupa i zatrzeć wszelkie ślady. Ktoś mnie obserwował, jednakże nie sądziłam, iż posunie się do takiego czynu. Nie byłam bezpieczna. Ani ja, ani Billy.
Wywiozłam ciało, które wcześniej włożyłam do materiałowego worka znalezionego w garażu, a następnie zatopiłam je w jeziorze San Andreas, które znajdowało się około pół godziny drogi od Telegraph Hill. Drzwi garażu zamknęłam na kłódkę, samochód oddałam na pobliskie złomowisko i upewniłam się, że za dużą zapłatą zostanie zmiażdżone w najbliższym czasie. Z bólem serca żegnałam ukochany wóz, jednakże zwracał za dużą uwagę i nie pozbyłabym się z niego krwi.
Po kilkuminutowej wędrówce natknęłam się na kierowcę samochodu ciężarowego, z którym przejechałam parę mil, oddalając się od miejsca, gdzie porzuciłam zwłoki i samochód. Następnie złapałam taksówkę. Nie zauważyłam nawet, że mam kilka nieodebranych połączeń od Billy'ego. Zatelefonowałam do niego, by udać się pod adres, gdzie przebywał z Calebem. Odebrał po kilku sygnałach. Byłam potwornie zmęczona, a na domiar złego wciąż czułam okropny zapach, którym prawdopodobnie przesiąkły moje ubrania i włosy.
– W końcu! – Usłyszałam uradowany głos Billy'ego.
Taksówkarz był wyraźnie poirytowany, gdyż wciąż wyczekiwał kierunku jazdy.
– Gdzie jesteście? – zapytałam, zerkając na mężczyznę w lusterku. Billy podał mi adres,  byli w niewielkiej miejscowości, Montarze, tuż nad oceanem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz