Beta @NinaAvdeeva <3
~*~
Grzechy potrafią
nawiedzać człowieka w każdym stadium jego egzystencji. Nawet jeśli my zapomnimy
o nich, one same przypominają się i powracają ze zdwojoną siłą.
Nie czekaliśmy długo na Caleba.
Zjawił się punktualnie, parkując czarnym samochodem w warsztatowym garażu.
Obserwowałam go z piętra, nie mogąc uwierzyć, że po tylu latach znów spotkam
tego sukinsyna. Zawsze był mi bliski, jednak nasze stosunki nie należały do przyjaznych.
Często dochodziło między nami do spięć, które zwykle dotyczyły tego, czym się
zajmowaliśmy.
Billy zdążył wtajemniczyć mnie w
swój plan, który obejmował Brandona i Caleba. Zamierzał dowiedzieć się czegoś
nie tylko o Eliocie, ale i o Howardzie Wallerze oraz jego szefie. Caleb znał
się na wielu rzeczach. Był specjalistą w dziedzinie broni, ale zajmował się też
również innymi sprzętami w ramach hobby. Bywał nadpobudliwy, więc wyładowywał
swoje emocje, tworząc części do różnych urządzeń. Gdy się go nie znało, można
było go nazwać wyluzowaną osobą, ale przez swoją chorobę przysparzał wielu
problemów. Odsiedział swoje za kratkami, jednak jego natura nie zmieniła się
zbytnio. Wciąż ukrywał się przed pewnymi osobami, popełniał drobne wykroczenia,
jak i większe przestępstwa. Nawet ze swoim bratem nie utrzymywał bliskich
kontaktów z uwagi na bezpieczeństwo. Można było rzec, że Caleb i Brandon byli rodzeństwem
podobnym do mnie i Eliota.
Miałam cichą nadzieję, że Carson
wie coś na temat mojego brata.
Zeszłam na dół, przyglądając się
staremu znajomemu. Miał krótkie, ciemne włosy, kilkudniowy zarost przetykany
siwizną zdradzającą jego wiek i zwyczajowy ponury wyraz twarzy. Różnił się od
Brandona praktycznie wszystkim, łączyła ich tylko pasja do tatuowania ciała,
choć Caleb miał znacznie więcej tatuaży.
Mężczyzna podszedł do schodów i spojrzał
na młodego mechanika, który zajmował się samochodem. Dopiero po chwili zainteresował
się mną.
– Od kiedy mój brat sprowadza sobie
tutaj panienki? – zapytał, patrząc na mnie wymownie.
– Panienki? Licz się ze słowami,
Carson – syknęłam, rzucając mu wrogie spojrzenie.
Mężczyzna zmarszczył nieco brwi,
nie spuszczając ze mnie wzroku, po czym nagle roześmiał się głośno i pokiwał
głową.
– Zawsze lubiłaś na mnie syczeć.
W tamtym momencie dołączyli do nas
Billy i Brandon.
– Niezła niespodzianka, co? – wtrącił
się Billy.
Caleb podszedł do mnie i dał mi
kuksańca w bok. Chwyciłam natychmiast jego ramię i wyszeptałam przez zaciśnięte
zęby:
– Nie waż się mnie tknąć, kochany.
– Ach, brakowało mi ciebie, wiesz?
Nic się jednak nie zmieniłaś. Może poza tymi włosami. Wyglądasz jeszcze
groźniej. – Uśmiechnął się chytrze.
Brandon przywitał się z bratem, po
czym opuścił salon, zostawiając nas samych. Caleb, uścisnąwszy dłoń Billy’ego, rozsiadł się wygodnie. Ja oparłam się o
framugę drzwi i skrzyżowałam ręce na piersi.
– Mamy do ciebie prośbę – zaczął
spokojnym tonem Billy, wymieniając ze mną krótkie spojrzenie.
– Raczej nie ściągaliście mnie tutaj
bez powodu. Czego chcecie, Catherine? – zwrócił się do mnie.
– Eliot zaginął – bąknęłam krótko.
Caleb zamyślił się, po czym
popatrzył na mnie ze współczuciem.
– Od dawna już go nie widziałem.
Lubiłem dzieciaka. Ja się już tym nie zajmuję, Cath. Powiedziałem ci jasno i
wyraźnie jedenaście lat temu, kiedy prosiłaś mnie o przysługę. Mogę załatwić ci
trochę ołowiu, to wszystko. Nie zamierzam wracać do pudła i dziwię się, że
tobie tam spieszno. Spodobało ci się, co? – mruknął, wodząc wzrokiem po moich ubraniach.
Interesy z Calebem nigdy nie
należały do przyjemnych. Zwykle musiałam być nadzwyczajnie miła, kiedy czegoś
od niego chciałam. Zawsze przekonywała go tylko jedna rzecz – pieniądze.
– Ile chcesz? – zapytałam bez
głębszego zastanowienia. Miałam spore oszczędności, więc mogłam sobie pozwolić
na niemalże każdą cenę. Był to dla mnie najprostszy i najszybszy sposób na uzyskanie
informacji.
Billy uważnie obserwował całą
sytuację, jakby liczył, że wszystko załatwię.
– Jednak się rozumiemy, Cath. – Mężczyzna
się uśmiechnął, unosząc brew. – Jestem spłukany, więc będzie cię to trochę
kosztować.
– Zdaję sobie z tego sprawę. Znam
cię nie od dziś, jednak interesuje mnie też coś oprócz Eliota – mruknęłam
półszeptem.
– A więc zamieniam się w słuch.
***
Nasza rozmowa nie trwała długo,
jednak była bardzo satysfakcjonująca. Wynegocjowałam znacznie mniejszą zapłatę,
niż się spodziewałam. Caleb dostarczył nam wiele cennych informacji na temat
Howarda Wallera, aczkolwiek nie miał pojęcia, dla kogo pracuje. Otrzymaliśmy
namiary na jego posiadłość, rodzinę i ludzi, z którymi współpracował. Wciąż
potrzebowaliśmy jednak informacji dotyczących człowieka nad nim.
Carson doskonale znał Wallera, jego
ludzie nie raz już zaleźli mu za skórę. Od jakiegoś czasu trzymał się od nich z
daleka, by nie mieć większych problemów. Z tego, co powiedział, można było
wywnioskować, że mieliśmy do czynienia z wpływowym zawodnikiem, którego nie
można lekceważyć, gdyż jego kontakty sięgają bardzo głęboko. Zdążyłam się o tym
przekonać, kiedy odwiedził mnie w więzieniu i posługiwał się moim przydomkiem.
Wciąż zastanawiał mnie epizod z
różą i to, że ktoś podążał moim tropem. Głównym podejrzanym był Waller, ale nie
mogłam być tego pewna w stu procentach.
Caleb nie miał pojęcia, co działo
się z Eliotem, ale obiecał popytać nieco wśród znajomych. Martwiło mnie, że mój
brat przepadł jak kamień w wodę i nawet taka osoba, jak Carson, nie była w
stanie dostarczyć mi żadnych nowinek. Caleb zaproponował Billy'emu, by ten
pomógł mu w poszukiwaniach, sam obiecał zobaczyć, co da się zrobić, aby
przywrócić usunięty fragment filmu. Razem mieli zająć się również najważniejszą
sprawą, jaką była tożsamość Aidena Harrisa.
Jak ustalili, tak zrobili. Zajęli
się sprawami, o które poprosiłam, a ja za zgodą Brandona pożyczyłam jeden z
jego samochodów, zabrałam swoją torbę z pistoletem oraz ciemnymi okularami na wszelki
wypadek i, pożegnawszy się z całą trójką, ruszyłam do hotelu, by przygotować
się do mojego zlecenia.
Wyczekiwałam jakiegoś sygnału od
Billy'ego, mając nadzieję, że uda im się błyskawicznie zdobyć potrzebne mi
informacje. Wiele moich znajomości przepadło, sama nie byłam w szczytowej
formie. Obiecałam sobie, że to zadanie będzie moim ostatnim, ale tak naprawdę
sama nie wiedziałam, czy chcę z tym zerwać. Trudno było odnaleźć się po takiej
przerwie i musiałam być zdana na Billy'ego, który jak zawsze mi pomagał. Na
własną rękę nie byłam w stanie wszystkiego zrobić, co bardzo mnie przytłaczało.
Kiedyś działałam głównie sama i tylko w nielicznych kwestiach prosiłam o drobną
pomoc ze strony przyjaciół czy znajomych. Teraz nie umiałam ruszyć do przodu.
Potrzebowałam przyjaciela, by podjąć jakiekolwiek kroki.
Gdy byłam w drodze do hotelu, w
samochodzie rozbrzmiał sygnał telefonu dochodzący z tylnego siedzenia.
Sięgnęłam po niego ostrożnie ręką, gdy zatrzymałam się na czerwonym świetle.
Dzwonił Billy.
Odebrałam telefon dopiero po kilku
nieudanych próbach porozumienia się ze smartfonem, po czym usłyszałam znajomy
głos przyjaciela:
– Gdzie jesteś?
– Wciąż w samochodzie. O co chodzi?
Macie coś?
– Ustaliliśmy coś na temat Harrisa,
ale przekażemy ci wszystko, gdy się zobaczymy. To nie rozmowa na telefon. Teraz
zmierzamy na spotkanie z człowiekiem, który pracował dla Wallera. – powiedział
Billy, którego częściowo zagłuszał ryk silnika
i podmuchy wiatru. – Caleb ma mały dom za miastem i zaproponował, byśmy
przenieśli się tam na jakiś czas. Zgodziłem się w swoim i twoim imieniu.
– W porządku. Prześlij mi adres –
odparłam, skręcając w wąską uliczkę.
– Będę potrzebował mojego sprzętu,
by...
– Nie ma sprawy, Billy. Dostarczę
wszystko. Przy okazji odbiorę mój samochód – przerwałam mu.
– Jesteś pewna?
– Absolutnie.
– Dobrze. Dzięki, Sam.
Gdy się rozłączył, obrałam kurs do jego
garażu. Zamierzałam również zabrać Czarną Mambę i coś z nią zrobić, ponieważ za
bardzo rzucała się w oczy.
Po kilkunastu minutach byłam już na
miejscu. Zaparkowałam samochód niedaleko mieszkania Billy'ego, w pobliskim
kiosku kupiłam coś do jedzenia i udałam się garaży sąsiadujących z kamienicą, w
której mieszkali Billy i Miranda. Przemknęłam wzdłuż budynków, próbując nie
zwracać na siebie uwagi. Założyłam okulary przeciwsłoneczne i rozglądałam się
badawczo.
Stanąwszy przy garażu, przypomniałam
sobie, że nie mam kluczy, by dostać się do środka. Nigdy nie był to dla mnie
problem, a tym razem nie musiałam się nawet wysilać, ponieważ zamek był nieco poluzowany.
Szarpnęłam za klamkę, a drzwi bez problemu się otworzyły i momentalnie poczułam
okropny odór, który buchnął z wnętrza. Odruchowo zakryłam usta i nos,
porzucając torebkę z jedzeniem, na które straciłam ochotę.
Rozglądałam się za sprzętem
Billy'ego, ale nigdzie nie mogłam go dostrzec. W garażu stał również mój
samochód. Podeszłam do niego, by wsiąść do środka i stamtąd popatrzeć za
komputerem przyjaciela. Ku swojemu zdziwieniu po otwarciu drzwi poczułam
jeszcze mocniejszy odór, więc bezzwłocznie je zatrzasnęłam. Obeszłam samochód
dookoła i zatrzymałam się przed bagażnikiem, skąd prawdopodobnie dochodził
paskudny odór. Zacisnęłam mocniej dłoń na ustach i ostrożnie uchyliłam klapę. W
twarz uderzyło mnie gorące, niewyobrażalnie cuchnące powietrze. Odsunęłam się
błyskawicznie od samochodu, powstrzymując z trudem od wymiotów.
Po chwili zmusiłam się do
spojrzenia na tył pojazdu. Wewnątrz bagażnika leżało poszarpane ciało całe we
krwi. Była to kobieta odziana w skąpy strój odsłaniający zakrwawione kończyny.
Jej ciemne włosy umazane były krwią, która już zdążyła zmienić kolor na
ciemnoczerwony. Całe ciało było zmasakrowane. Najprawdopodobniej rany zostały
zadane nożem. Ktoś zadał sobie wiele trudu, by doprowadzić ją do takiego stanu.
Wzięłam z roboczego stołu lateksowe
rękawiczki, pochyliłam się nad ciałem i odsunęłam zabrudzone włosy, odkrywając twarz
kobiety. Była to dziewczyna, którą spotkałam kilka dni wcześniej w kradzionym
samochodzie.
Pobieżnie zbadałam kobietę, by
dowiedzieć się jakich obrażeń doznała. Pęknięta czaszka wskazywała na upadek z
wysokości. Posiniaczone ręce prawdopodobnie były wynikiem szamotaniny i prób
walki z oprawcą. Kobieta posiadała około dwudziestu ran ciętych z wyraźnymi
śladami głębokich nacięć na piersiach. Sprawca znał się na rzeczy. Nie zdołałam
znaleźć niczego, co naprowadziłoby mnie na konkretniejszy trop. Nawet pod
paznokciami ofiary nie doszukałam się żadnych śladów. Jedynie bardziej szczegółowe badania i sekcja zwłok
mogły pozwolić coś ustalić. Nie mogłam zawieźć ciała na policję, stałabym się
główną podejrzaną, więc musiałam zająć się wszystkim sama.
Zamknęłam bagażnik i pospiesznie przeszukałam
pomieszczenie, aby znaleźć coś, do czego mogłabym włożyć ciało. Musiałam je
wywieźć i pozbyć się wszelkich rzeczy z nim związanych, włączając w to mój
ukochany wóz.
Nie zastanawiając się nawet, kto
stał za morderstwem, wzięłam się za tuszowanie śladów i pakowanie trupa. Zamierzałam
jak najszybciej pozbyć się wszystkiego, co wiązało się z zamordowaniem kobiety
i co mogłoby przez to doprowadzić do mnie. Nie chciałam niepokoić przyjaciela,
więc zdecydowałam, że mu o tym nie powiem. Wsiadłam do samochodu i,
zabezpieczywszy zwłoki, opuściłam garaż. Z wielkim trudem utrzymywałam obie
ręce na kierownicy, czując okropny zapach rozkładu wypełniający wnętrze.
Kobieta zapewne została pozbawiona życia kilka dni temu, a przez wysoką
temperaturę jej ciało zaczynało gnić.
Musiałam jak najszybciej porzucić
gdzieś trupa i zatrzeć wszelkie ślady. Ktoś mnie obserwował, jednakże nie
sądziłam, iż posunie się do takiego czynu. Nie byłam bezpieczna. Ani ja, ani
Billy.
Wywiozłam ciało, które wcześniej włożyłam
do materiałowego worka znalezionego w garażu, a następnie zatopiłam je w
jeziorze San Andreas, które znajdowało się około pół godziny drogi od Telegraph
Hill. Drzwi garażu zamknęłam na kłódkę, samochód oddałam na pobliskie
złomowisko i upewniłam się, że za dużą zapłatą zostanie zmiażdżone w
najbliższym czasie. Z bólem serca żegnałam ukochany wóz, jednakże zwracał za
dużą uwagę i nie pozbyłabym się z niego krwi.
Po kilkuminutowej wędrówce
natknęłam się na kierowcę samochodu ciężarowego, z którym przejechałam parę mil,
oddalając się od miejsca, gdzie porzuciłam zwłoki i samochód. Następnie złapałam
taksówkę. Nie zauważyłam nawet, że mam kilka nieodebranych połączeń od
Billy'ego. Zatelefonowałam do niego, by udać się pod adres, gdzie przebywał z
Calebem. Odebrał po kilku sygnałach. Byłam potwornie zmęczona, a na domiar
złego wciąż czułam okropny zapach, którym prawdopodobnie przesiąkły moje
ubrania i włosy.
– W końcu! – Usłyszałam uradowany
głos Billy'ego.
Taksówkarz był wyraźnie poirytowany,
gdyż wciąż wyczekiwał kierunku jazdy.
– Gdzie jesteście? – zapytałam,
zerkając na mężczyznę w lusterku. Billy podał mi adres, byli w niewielkiej miejscowości, Montarze, tuż
nad oceanem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz