Beta @NinaAvdeeva <3
***
Nie miałam pojęcia, kiedy odbędzie się impreza, wyczekiwałam wiadomości.
W każdej chwili mogłam ją otrzymać, więc musiałam być przygotowana. Kiedy Billy
i Caleb wstali, poinformowałam ich, że udało mi się wkręcić na imprezę. Billy
wciąż był lekko przerażony sytuacją z poprzedniego dnia. Dzwonił kilka razy do
swojej matki, aby uspokoić ją zapewnieniami, że jest na wyjeździe i wróci
dopiero za kilka dni. Powiadomił również Grace, która coś podejrzewała. Ja
skupiłam się na powierzonym mi zadaniu. Miałam świadomość, że ktoś miał na oku
moje poczynania, śledził każdy mój ruch, przez co musiałam wszystko
przyspieszyć. Billy obiecał przywieźć mi jakieś kreacje na bankiet. Nie
wiedziałam, czego się spodziewać i czy powinien być to skąpy strój. Musiałam również
zadbać, żeby nie zdradzić swojej tożsamości poprzez odsłonięcie tatuażu.
Powrót po rzeczy do domu Billy'ego był złym pomysłem, więc musiałam
zaopatrzyć się w całkiem nowy ekwipunek. Carson zaproponował mi coś ze swojej
kolekcji. Okazał się bardzo pomocny pomimo głupich tekstów, którymi uwielbiał
rzucać. Dzięki niemu zyskałam między innymi pistolety Walther PPK czy Smith
& Wesson, których zresztą kiedyś używałam.
Billy usilnie poszukiwał informacji o Wallerze, jednak niewiele udało mu
się znaleźć. Z pomocą Carsona włamali się do systemów policyjnych, ale kiedy
nic nie odnaleźli, szybko opuścili serwery. Wciąż zastanawiała nas osoba, która
porzuciła ciało dziewczyny. Obawiałam się ponownego ataku, który wydawał się nieunikniony.
Skoro sprawca uderzył raz, zapewne chciał zrobić to ponownie.
– Co to za hasło, Anderson? – zapytał Carson, przypominając sobie, co wcześniej
powiedziałam na temat bankietu u Harrisa.
– Hasło to "camouflage". Pewnie chodzi tutaj o weryfikację
gości – odparłam.
– Sądzę, że powinnaś użyć jakiegoś kamuflażu. Czegoś, co byłoby adekwatne
do tego hasła i nie zdradziłoby twojej tożsamości – zaproponował Billy, obracając
monitor, aby pokazać czarną ozdobną maskę. Był to dobry pomysł, ponieważ nie
musiałabym pokazywać twarzy.
– Cóż, to nawet niezły pomysł – powiedziałam krótko.
– Cath? To znaczy... Sam? Co z tą kobietą? Myślisz, że nikt się nie
dowie, co zrobiłaś? – spytał nieśmiało Billy, który wciąż był zmartwiony, co
można było dostrzec w jego oczach.
– Mam nadzieję, że nie. – Chciałam go uspokoić, by nie martwił się tamtą sytuacją.
– A Miranda? Jak ona się czuje?
– W porządku. Nie pogarsza się jej. Grace zajmuje się nią bardzo dobrze –
odrzekł i wrócił do swojego komputera.
***
Przez kolejne godziny przygotowywałam się do wyeliminowania Aidena
Harrisa. Skorzystałam z domowej strzelnicy Caleba, która znajdowała się w piwnicy.
Poszło mi całkiem nieźle, a na pewno o wiele lepiej, niż się spodziewałam.
Wszystkie oddane strzały były celne, co podbudowało moją pewność siebie. Czułam
się naprawdę dobrze, trzymając pistolet, a poziom adrenaliny w moich żyłach był
wyraźnie podniesiony. Nie ukrywając, cholernie za tym tęskniłam. Strzelanie do
ludzi nigdy nie przynosiło mi satysfakcji, choć robiłam to z zimną krwią.
Natomiast samo hobby, jakim było strzelectwo, stało się dla mnie czymś
niezwykłym. Czymś, co bardzo lubiłam wiele lat temu i cudownie było do tego
wrócić.
Wyjrzałam przez otwarte okno, które skierowane było w stronę oceanu.
Poczułam lekką bryzę chłostającą moją twarz i muskające ją promienie
zachodzącego słońca. Pogoda była tego dnia fantastyczna, jak zresztą często się
ostatnio zdarzało. Poczułam się naprawdę wolna, kiedy tak spoglądałam na słońce
chylące się ku zachodowi i falującą, niebieskozieloną wodę. Przez moment mogłam
zapomnieć o otaczającym mnie świecie, rozkoszując się tym nieopisanym widokiem.
Nie trwało to jednak długo, gdyż beztroską chwilę przerwał Billy, który stanął
obok i wyjrzał przez okno, aby obserwować szybujące mewy.
– Ładnie, prawda? – zagadnął, podpierając się łokciami na wąskim parapecie.
– Tak – odpowiedziałam krótko, spoglądając kątem oka na jego brązowe
oczy, który lśniły w promieniach słońca. – Billy?
– Co jest, Cath?
Zupełnie nie przeszkadzał mi fakt, że nazwał mnie moim prawdziwym
imieniem. Poczułam się jakoś inaczej.
– Myślisz, że dobrze zrobiłam?
– Co masz na myśli? Chodzi o ciało tej dziewczyny? – Spojrzał na mnie,
marszcząc brwi.
– Nie. Mówię o tym wszystkim. O zleceniu, nowej tożsamości. Teraz mam
wątpliwości, czy dobrze wybrałam.
– Kiedy to wszystko się skończy, zaczniesz żyć na nowo, zobaczysz. Znikną
wszystkie wątpliwości. – Położył swoją ciepłą dłoń na moim bladym ramieniu.
– Obyś miał rację – mruknęłam cicho i ponownie zatopiłam wzrok w oceanie.
Wciąż wyczekiwałam wiadomości, która mogła nadejść w każdej chwili.
Carson zniknął gdzieś ze swoimi dobermanami, które ujadały pod drzwiami
wejściowymi, prosząc o spacer. Billy wciąż siedział w skupieniu przed komputerem,
starając się ustalić coś nowego, co mogłoby pomóc. Zajął się tym razem komórką
z kartą, którą zabrałam dzieciakowi w pokoju hotelowym. Wszyscy traciliśmy stopniowo
cierpliwość. Billy uparcie próbował odtworzyć wycięte z kamer hotelowych nagranie
czy znaleźć coś na temat Wallera i Harrisa, jednak przychodziło mu to z wielkim
trudem.
Wróciwszy ze spaceru, Caleb wypełnił miski dobermanów wodą, a następnie
udał się do salonu, rozsiadł na kanapie i włączył telewizję. Nie pomagał
Billy'emu tak, jak się spodziewałam i najwyraźniej zaczynało go drażnić, że wciąż
stoimy w miejscu. Byłam nieco poirytowana jego zachowaniem, ale nie mogłam go
winić. Mogliśmy tylko czekać.
– Ej, Catherine! – krzyknął Caleb i aż poderwał się z sofy. Billy nawet
nie drgnął, wciąż spoglądał w ekran, kiedy ja podeszłam do Carsona, który
pogłaśniał program.
– O co chodzi? Znów wyczaiłeś jakieś panienki?
– Co? Nie! Patrz, co jezioro wyrzuciło.
Momentalnie przeniosłam wzrok na to, co chciał mi pokazać Carson. W
telewizji prezenter relacjonował najważniejsze wydarzenia i informacje dnia.
Caleb pogłośnił jeszcze bardziej, kiedy zaczęto mówić o szokującym odkryciu,
jakim było wyłowienie z wody ciała niezidentyfikowanej kobiety. Usiadłam obok niego,
a Billy oderwał się od komputera, otwierając ze zdziwieniem usta.
– Czy to jest…? – spytał, wskazując palcem ekran.
– Tak, Billy. To właśnie ciało tej dziewczyny – odpowiedział Caleb.
Usiłowałam przypomnieć sobie wydarzenia z dnia, kiedy wrzuciłam ciało
martwej kobiety do wody i zatuszowałam wszystkie ślady. Nie wybrałam jeziora
przypadkowo.
– Nic nie znajdą. Woda już zapewne
zrobiła swoje. Zresztą to nie ja zabiłam tę dziewczynę, tylko ktoś mi ją
podrzucił i chciał mnie wrobić – powiedziałam, unosząc nieco głos. Nie cieszył
mnie fakt, że mógł pojawić się kolejny problem, ale byłam prawie pewna, że
zrobiłam wszystko tak, jak należy. – Mamy ważniejsze sprawy na głowie.
– A to nie jest ważne? A jeśli gliny zapukają do drzwi? – spanikował
Billy.
– Uspokój się – skarcił go Caleb. – Anderson wiedziała, co robi. Przecież
to nie był jej pierwszy raz, nie musimy się obawiać.
Billy nie wyglądał na usatysfakcjonowanego tą odpowiedzią. Zawsze się obawiał.
Gdy łamał prawo, nigdy nie zapominał o konsekwencjach, jakie mógł ponieść w
przypadku niepowodzenia.
– Pojadę do tego garażu – zaproponowałam. Billy i Caleb spojrzeli na mnie
nieco zbici z tropu.
– A niby po co chcesz tam jechać? – zapytał Carson.
– Zabezpieczę na wszelki wypadek całe pomieszczenie i upewnię się, czy
aby o czymś nie zapomniałam.
Musiałam coś zrobić. Nie mogłam czekać bezczynnie na informację i patrzeć
na dręczonego bezsilnością przyjaciela. Udałam się do swojego pokoju.
Przebrałam się w długie, czarne spodnie i top w tym samym kolorze. Wszystkie te
rzeczy oraz skąpe wdzianko na wyczekiwaną imprezę kupił mi Carson. Wybrałam
jednak kruczoczarną, skórzaną, długą sukienkę, którą przywiózł mi Billy,
koronkową, czarną maskę na oczy i długie, koronkowe rękawiczki. Całości
dopełniały lakierowane szpilki. Zabrałam ekwipunek, łącznie z prochami, które
znalazłam w piwnicy Caleba, gotówką i potrzebnymi do wykonania zadania rzeczami,
ponieważ w każdej chwili mogłam otrzymać informację o rozpoczęciu wydarzenia.
Caleb bez słowa rzucił mi kluczyki swojego wozu, więc nie musiałam posiłkować
się taksówką. Spakowałam do plecaka niezbędne rzeczy, telefon wsunęłam do
kieszeni spodni i całość ulokowałam na przednim siedzeniu. Kiedy już siedziałam
w samochodzie, ktoś zapukał w szybę.
– Co jest? – krzyknęłam.
– Jadę z tobą – powiedział krótko Caleb i wsiadł na tylne siedzenie.
– Nie potrzebuję przyzwoitki.
– Jedziesz moim wozem, więc muszę go pilnować, a przy okazji się trochę rozerwę.
Billy nie jest zbytnio rozmowny i ciągle tylko siedzi wpatrzony w ten ekran –
odparł, rozsiadając się wygodnie. – Przydam ci się.
– Niech będzie, ale jeżeli zaczniesz sprawiać problemy, od razu cię
odeślę. Nie potrzebuję kolejnego kłopotu – oznajmiłam przez zaciśnięte zęby.
– Tak jest, szefowo. Będzie z nas zgrany zespół, jak zawsze – obwieścił z
nutą ironii w głosie.
Nie byłam zadowolona z tego, że miał mi towarzyszyć Carson. Czasem był
pomocny, ale zwykle działał mi tylko niepotrzebnie na nerwy.
Odpaliłam silnik i ruszyłam pod adres Billy’ego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz