piątek, 3 lipca 2020

Rozdział 16: Pominięty element


Beta @NinaAvdeeva <3
~*~
Słońce już kompletnie zaszło, zostawiając po sobie na niebie pomarańczową smugę. Robiło się coraz ciemniej, księżyc powoli wschodził na horyzoncie. Jechaliśmy około czterdziestu minut, obserwując okolice. Carson, o dziwo, nie drążył żadnych niewygodnych tematów. Siedział bez słowa na tylnym siedzeniu, a ja od czasu do czasu zerkałam na niego w lusterku. Był najbardziej wyluzowanym człowiekiem, jakiego znałam. Nie przejmował się w zasadzie niczym. Jedynie myśl o pójściu do pudła go przygnębiała, czemu ciężko było się dziwić. Kto chciałby tam wrócić? Wspomnienia z więzienia nie należą do najprzyjemniejszych i pozostają w głowie przez długi czas. Coś o tym wiedziałam, sama nie mogłam się ich pozbyć. Czasami nawiedzały mnie podczas snu. Próbowałam je powstrzymać, jednak bezskutecznie. Pobyt w celi był częścią mojego życia, której nie mogłam zapomnieć, choć bardzo tego chciałam.
– Daleko jeszcze? – zapytał Caleb, przerywając panującą w samochodzie ciszę. Wydawał się znudzony wyglądaniem przez okno i już korciło go, by zapalić, choć nie robił tego często.
– Już prawie jesteśmy na miejscu. Co się stało, że tak cicho siedzisz? Zazwyczaj gadasz, jak najęty – powiedziałam z wyczuwalną ironią w głosie.
Carson przewrócił oczami i pogładził swój kilkudniowy zarost.
– Naprawdę chcesz, żebym zaczął gadać? – wyszeptał, pochylając się nieco do mojego ucha. Kiedy poczułam jego oddech, przeszedł mnie lekki dreszcz.
– Teraz nie będzie to koniecznie. Już jesteśmy – obwieściłam, parkując samochód w pobliżu kamienicy Billy'ego. Zgasiłam silnik, odpięłam pasy i chwyciłam plecak, po czym opuściłam samochód. Caleb wysiadł i się przeciągnął. Było już ciemno, tylko blask miejskich latarni oświetlał uliczki.
– Na pewno wiesz, gdzie jesteśmy? Dziwne miejsce. – Carson rozglądał się leniwie wokoło.
– Tak, Billy mieszka w tamtej kamienicy – odpowiedziałam, wskazując odpowiednie mieszkanie. Miałam nadzieję, że nie natkniemy się na Lasher ani Mirandę. – Nie mamy czasu, chodź. – Szarpnęłam go lekko za kurtkę.
Odnaleźliśmy garaż i, rozbroiwszy kłódkę, weszliśmy do środka.
– Kurwa! – wrzasnął Caleb, zatykając usta. – Co tutaj zdechło?
– Jeszcze pytasz? – rzuciłam, spoglądając na niego. Garaż wyglądał tak, jak wtedy, gdy go opuściłam. Wciąż unosił się w nim przykry zapach.
– I co my tutaj robimy?
– Nie mam pojęcia. Może coś przeoczyłam, jakieś ślady. Szukaj czegokolwiek, co pomogłoby nam wpaść na trop zabójcy – odpowiedziałam, badając miejsce, w którym stał samochód z ciałem.
Niczego nowego nie udało mi się znaleźć. Trudno było wytrzymać w tym okropnym smrodzie, ale nie zamierzałam się poddawać. Przeszukiwaliśmy miejsce bardzo dokładnie, aczkolwiek bezskutecznie. Caleb wciąż narzekał i przeklinał; ja starałam się nie odzywać i skupić się na poszukiwaniach. Niestety obawiałam się, że wrócimy z pustymi rękami. Nie chciałam zawieść Billy'ego, ale wiedziałam, że nic nie znajdziemy. Wtem Caleb krzyknął, a ja aż podskoczyłam.
– Cholera jasna! Możesz tak nie wrzeszczeć? – skarciłam go uniesionym głosem.
– Cath! Chodź tutaj. Chyba coś znalazłem.
Momentalnie obróciłam się na pięcie i skierowałam w jego stronę. Carson znajdował się obok wejścia do garażu.
– Co jest? Znowu wlazłeś w jakąś pajęczynę?
Mężczyzna spoglądał uparcie w kierunku ulokowanej w pobliżu latarni ulicznej.
– Patrz tam – wyszeptał.
Zerknęłam we wskazane miejsce. Na słupie lampy przymocowano kamerę. Dlaczego ja na to nie wpadłam? Kamery, no tak, teraz przecież wszędzie można je odnaleźć.
– No, powiem ci, Caleb, że jednak się przydałeś – powiedziałam, klepiąc go po ramieniu. – Że też ja poprzednio nie zauważyłam tej kamery...
– Myślałaś, że tylko ty jesteś taka bystra? Wiesz, przez te dziesięć lat trochę się zmieniło – prychnął i uniósł kąciki ust.
Pokręciłam głową z westchnięciem. Byłam nieco zawiedziona, że poprzednim razem nie zwróciłam uwagi na maleńką kamerę.
– Dzwonię do Billy'ego – dodał, po czym sięgnął po komórkę i oddalił się o kilka stóp. W tym czasie i ja wyjęłam telefon, by sprawdzić godzinę. Zmarszczyłam brwi, kiedy dostrzegłam na wyświetlaczu nieodebrane połączenie od Billy'ego i nieodczytany SMS. Szybko sprawdziłam skrzynkę odbiorczą, gdzie podano współrzędne. Na szczęście otrzymałam informację zaledwie siedem minut temu. Zatrzasnęłam drzwi garażowe i błyskawicznie ruszyłam w stronę parkingu, ciągnąc za sobą Caleba, który wciąż rozmawiał z Billym.
– Ej, Cath! Co się dzieje? Zaczekaj, Billy. Chyba nasza Kobra dostała cynk – wymamrotał do telefonu Carson, po czym zakończył rozmowę i pomknął za mną.
– Ty prowadzisz. Tutaj masz współrzędne – rzuciłam krótko, wręczając mu telefon, i zajęłam tylne siedzenie. Carson był lekko zszokowany całą sytuacją, ale kiedy zorientował się, że zamierzam przebrać się w samochodzie w jego obecności, szybko wsiadł za kierownicę, ustawił nawigację i odpalił silnik.
– Jasne. No to ruszamy – odparł z uśmiechem na twarzy. Ruszył z piskiem opon, zerkając w lusterko. Wyjmowałam właśnie kreację, którą przygotował mi Billy. Zdjęłam top i spodnie, pozostając w skąpej bieliźnie. – Skąd masz tę bliznę? – zapytał, lustrując moje ciało, kiedy zatrzymał się na czerwonym świetle.
– Nie chcesz wiedzieć. Mam ich zbyt wiele – odparłam, wkładając skórzaną sukienkę. Nie było mi wygodnie, ale nie mogłam narzekać. Carson jechał ostrożnie, by ułatwić mi zadanie i nie ściągać uwagi policji. – Lepiej powiedz mi, czego dowiedziałeś się od Billy'ego.
– Już prawie zapomniałem. Potrafisz momentalnie pozbawić człowieka trzeźwego myślenia. Jak ty to robisz?
 – Musiałbyś wyhodować cycki, by dowiedzieć się, jak działa ta umiejętność – mruknęłam.
– No tak, CYCKI – wymamrotał, akcentując ostatnie słowo.
– Ale do rzeczy, Carson. Zapomnij o cyckach i powiedz mi, co Billy ci przekazał – ponagliłam.
– Billy włamał się do karty, którą mu zostawiłaś. Odblokował wszystkie wiadomości i spis połączeń. Nie było ich wiele, ale sprawdził je dokładnie. I, co dziwne, jeden numer z wykonanych telefonów należał do twojego brata. Dzwoniono do niego jakiś miesiąc temu.
Coś we mnie drgnęło. Czy ja dobrze zrozumiałam?
– Do mojego brata? Eliota? Jesteś pewien? – Wychyliłam się w stronę Caleba, który popatrzył na mnie świdrującym wzrokiem.
– Tak, tak powiedział mi Billy. Być może osoba, która cię śledzi, zna Eliota lub wie, gdzie on jest. Może on wciąż żyje, Catherine.
Zamyśliłam się na moment, starając się ułożyć włosy.
– Będę cierpliwie czekać na kolejną wiadomość od mojego prześladowcy, a wtedy dowiem się, dlaczego wydzwaniał do mojego brata – powiedziałam półszeptem przez zaciśnięte zęby i wzięłam się za buty. – Teraz muszę zająć się celem, ty zbadaj nagrania z kamery.

***

Całe życie zakładamy maski, żeby tylko nie zdradzić swojej prawdziwej twarzy, żeby nie dać się tak łatwo rozszyfrować. Wolimy żyć, udając kogoś, kim nie jesteśmy, bo, jak twierdzimy, jest nam tak łatwiej.
Wejście na imprezę było moją najlepszą szansą, by dopaść Harrisa. Nie miałam pewności, że znajdzie się on na bankiecie, ale kobieca intuicja podpowiadała mi, że właśnie tam powinnam go szukać.
Carson podrzucił mnie do wskazanego przez współrzędne miejsca. Zaparkował samochód w pobliżu, by nie zwracać na nas uwagi. Broń i telefon umocowałam pod sukienką, mając nadzieję, że nikt jej nie dostrzeże. Nie chciałam zaprzątać sobie głowy jakąś torebką, więc starałam się wszystko umieścić na sobie. Zdążyłam palcami przeczesać włosy i pomalować usta na krwistoczerwony kolor. Musiałam wyglądać jak ladacznica, aby wejść do domu publicznego. Sukienka może nie pokazywała wielu moich autów, ale odsłaniała i uwydatniała pokaźny biust poprzez wszyty gorset. Wyglądałam niczym gejsza, odziana w gotycką sukienkę, koronkowe rękawiczki i maskę. Nie prezentowałam się wulgarnie, co odrobinę mnie martwiło, ale nie mogłam odsłaniać zbyt wiele ciała. Zdobiło je wiele blizn, które musiałam ukryć, oraz ogromny tatuaż za plecach. Musiała też jakoś przemycić noże i dwa pistolety. Nie chciałam zwracać na siebie dużej uwagi, zamierzałam wpasować się w klimat, który panował w burdelu. Obładowana ołowiem, żelastwem i gotówką, która w każdej chwili mogła okazać się potrzebna, wysiadłam ostrożnie z samochodu. Z trudem chodziłam na dziesięciocentymetrowych szpilkach, ale była to kwestia przyzwyczajenia. Dawniej lubowałam się w drogich butach i zazwyczaj były one o wiele wyższe.
– Wow, Catherine. Muszę przyznać, że nieźle wpasowałaś się w klimat. Wybierasz się na Halloween? – mruknął Carson.
– Wiem, że zazdrościsz mi tego wejścia do ekskluzywnego burdelu, ale pomyślę o tobie następnym razem – powiedziałam i wykrzywiłam usta w sztucznym uśmiechu.
– Bardzo śmieszne. Mogę się zgodzić, jeśli będziesz mi towarzyszyć w tej wykrawanej bieliźnie, którą masz na sobie – oznajmił z chytrym uśmieszkiem.
 – Możesz tylko pomarzyć, Carson – szepnęłam wprost do jego ucha i się uśmiechnęłam.
– Ach, kiedy byłaś zajęta strojeniem się, Billy do mnie dzwonił. Odnalazł nagranie z tamtego dnia. Jakiś srebrny samochód, prawdopodobnie stare volvo, kręciło się podejrzanie w pobliżu garażów. To wszystko, co do tej pory znalazł.
– To już jakiś trop. Niech sprawdzi, czy jest szansa na odpisanie numerów z tablicy rejestracyjnej.
– W porządku. Zaraz mu wszystko przekażę. Powodzenia, Catherine. I mam nadzieję, że do zobaczenia.
– Nie dziękuję – odpowiedziałam krótko i pożegnałam się z Carsonem, który chwilę później odjechał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz