poniedziałek, 28 września 2020

Rozdział 18: Zwrot Akcji

 Beta - @NinaAvdeeva <3

***

Kobieta, która zaoferowała swoją pomoc w znalezieniu jakiegoś ubioru, była miła pomimo chłodnego przywitania. Uświadomiłam ją, że nie obchodzi mnie zarobek, a jedynie znalezienie pewnej osoby. Nie wspomniałam, że chodzi o właściciela całego domu publicznego, ale niewielkimi krokami próbowałam czegoś się dowiedzieć na jego temat.

– Myślę, że najlepiej będziesz wyglądać w tym – obwieściła, wręczając mi kuse body utkane z koronki, przez które bez problemu można było zobaczyć całe moje ciało.

– Dziękuję. Odwdzięczę się jakoś – zaproponowałam.

Dziewczyna spojrzała na mnie, jakbym powiedziała coś dziwnego. Zmarszczyła brwi.

– To drobiazg. Mamy ich wiele. Zbieraj się, bo nie możemy tutaj zbyt długo przebywać, podobno właściciel przez to nie zarabia, ale to zapewne plotka. Ochroniarze przeczesują szatnię co jakiś czas i musimy być gotowe – powiedziała półszeptem, układając swoje ogniste włosy.

– A co wiesz na temat tego właściciela? – spytałam dociekliwie, oglądając strój.

– Nikt nic nie wie. Z tego, co słyszałam, to wszystko załatwia przez swoich ludzi – wyszeptała, jakby chciała, żeby nikt nie usłyszał naszej rozmowy. – Raz nawet próbowałam się przedrzeć do jego sypialni, ale ochroniarze kazali mi spływać. Chodzą słuchy, że woli facetów – dodała, unosząc kąciki ust.

– Facet, który jest właścicielem burdelu, gejem? Jakoś w to wątpię – mruknęłam cicho. – Jak się dostać do jego siedziby?

– Zwariowałaś? – rzuciła ruda, piorunując mnie wzrokiem. – Co ty sobie wyobrażasz? Możesz próbować, ale wierz mi, nie masz szans. To, że masz wielkie cycki, nie załatwi ci wejściówki.

– Powiedz mi tylko, gdzie mogę znaleźć jego pokój. Nie proszę o zbyt wiele – powiedziałam, mając nadzieję, że w końcu się czegoś dowiem.

Dziewczyna przyglądała mi się uważnie, jakby próbowała mnie rozszyfrować. Najwidoczniej obawiała się tylko o konkurencję, a ja przecież nią nie byłam.

– Przejdź przez główną salę. Później musisz przedrzeć się przez ochronę do ostatniej komnaty wzdłuż kolejnego korytarza. Nie jestem pewna, czy tam przebywa, ale jedna z dziewczyn widziała kilku kręcących się w tej okolicy ochroniarzy – wyszeptała, upewniając się, czy aby nikt nie podsłuchuje naszej konwersacji. – A, no i od teraz wisisz mi przysługę. Zazwyczaj nie robię niczego za darmo.

– Tyle wystarczy? – spytałam, wyciągając spod biustu ukryty plik banknotów. Wręczyłam kilka rudej, a resztę schowałam tam, skąd wyjęłam. Dziewczyna ukradkiem przeliczyła gotówkę i się uśmiechnęła.

– Nie wiem, kim jesteś, ale na pewno chodzi ci o coś więcej niż tylko forsa – oznajmiła i schowała pieniądze.

– Ruszać się i to już! Biegiem! Zaraz wpadnie tutaj ten gruby tłuścioch! No już! – warknęła jedna z dziewcząt, która wyglądała na totalną lafiryndę. Była nieco starsza niż większość i pozowała na liderkę. Rozdawała wszystkim dziewczynom maski i poganiała je, by opuściły miejsca do przebierania i zajęły się potrzebami mężczyzn. – Zbieraj się! Szybko! A ty? Na co jeszcze czekasz? – zwróciła się do mnie z wrzaskiem.

– Ja już wychodzę – syknęłam i zabrałam podarowany mi kostium. Na pożegnanie skinęłam rudowłosej głową, na co odpowiedziała tym samym, po czym opuściłam szatnię. Skierowałam się do sali głównej, jak zostałam poinstruowana.

Ponownie musiałam przedrzeć się przez tłum niezaspokojonych mężczyzn. Wołali za mną i czasami nawet łapali za tyłek, ale starałam się powstrzymać i to ignorować. Z odrazą patrzyłam, jak młode kobiety sprzedają swoje ciała, by zarobić, dostarczając przyjemności bogatym facetom. Nigdy nie pozwoliłabym sobie na coś takiego, ale im było wszystko jedno. Liczyły się tylko pieniądze, a nie sposób, w jakie je zarabiałby. Według nich to też była uczciwa praca, za którą otrzymywały dobre wynagrodzenie. Nie mogłam myśleć o chaosie, który tam panował. Interesował mnie tylko Harris i na nim zamierzałam się skoncentrować.

Kiedy znalazłam się w głównym pomieszczeniu, rozejrzałam się w poszukiwaniu komnaty, do której miałam się udać. Wszędzie pełno było mężczyzn i obsługujących ich kobiet. Na scenie wciąż występowały striptizerki. Roznegliżowane kelnerki rozdawały drinki i klucze do pokoi za sutą zapłatą. Zauważyłam, że jeden facet dobierał się do wstawionej barmanki, która najwidoczniej sobie tego nie życzyła. Z wielką ochotą przyłożyłabym draniowi w twarz, ale nie chciałam robić widowiska.

Podeszłam do niego i chwyciłam za jego najcenniejszy skarb, szepcząc:

– Zostaw ją w spokoju. To, że podaje ci drinki, nie oznacza, że możesz ją traktować, jak ci się podoba. – Mężczyzna zmrużył oczy i otworzył usta. – Coś chciałeś dodać? Nic? Tak myślałam. – Puściłam jego spodnie i ruszyłam dalej. Usłyszałam za plecami słowo „suka”, ale nie zamierzałam odwracać wzroku. Nie było warto.

Nigdzie nie mogłam dostrzec wspomnianej przez rudą komnaty. Sala była wypełniona ludźmi, co jeszcze bardziej utrudniało poszukiwania. Starałam się przedrzeć przez tłum jak najszybciej i dotrzeć do celu. Zajęło mi to dłuższą chwilę, gdyż musiałam spławić dwóch wstawionych facetów chcących się do mnie dobrać. W powietrzu unosił się osobliwy zapach z nutą alkoholu, a muzyka rozbrzmiewała w uszach jakby coraz głośniej. W końcu udało mi się dobrnąć do drugiego końca głównej sali. Rozejrzałam się w poszukiwaniu ochrony, która według informacji miała gdzieś krążyć. Tak właśnie było. Powędrowałam w stronę ochroniarzy patrolujących teren i sprawdzających, czy wszystko idzie zgodnie z planem. Zauważyłam, że część z nich stoi w przejściu prowadzącym do długiego korytarza. Ustawiłam się w pobliżu, analizując wszystko, co znajdowało się w moim polu widzenia. Wtedy usłyszałam za plecami kobiecy głos.

– Nawet na to nie licz.

Odwróciłam się i ujrzałam przed sobą jasnowłosą dziewczynę – barmankę, którą wcześniej obłapiał jakiś facet. Z trudem poruszała się na wysokich obcasach, trzymając tacę z napojami.

– Co masz na myśli? – spytałam, udając, że nie wiem, o co jej chodzi.

Blondynka przewróciła oczami i zatoczyła się w moją stronę. Można było wyczuć od niej alkohol, ale wyglądała, jakby brała coś jeszcze.

– Widzę, że jesteś nowa. Nawet nie waż się wchodzić do tego pokoju. Tutaj płacą najwięcej, ale i wymagają – wymamrotała, kiwając palcem. Zmierzyła mnie wzrokiem od góry do dołu. O mały włos, a wylałaby na mnie połowę kolorowych drinków.

– Nie interesują mnie pieniądze, tylko właściciel tej rudery. Mam do niego interes – syknęłam.

Jasnowłosa cofnęła się nieco spłoszona.

– Interes ma tutaj każdy, kochana. Ale skoro chcesz gadać z szefem, to załatwię ci to. Już i tak wszystko mi jedno, odkąd zatrudnił jeszcze więcej tych latawic – prychnęła i udała się chwiejnym krokiem w stronę ochroniarzy. Po chwili wróciła, niosąc ze sobą pustą tacę. – To twój szczęśliwy dzień. Zazwyczaj nie jestem taka miła. Powiedz, że jesteś od Susan i przyszłaś uzupełnić drinki – dodała, podając mi tacę.

– Dzięki – rzuciłam krótko.

– To ja dziękuję – powiedziała barmanka, uśmiechnęła się i ruszyła w głąb tłumu, gdzie zniknęła mi z oczu.

Chwyciłam tacę jak prawdziwa kelnerka i pewnym krokiem ruszyłam w stronę ochroniarzy. Z daleka przyglądali się mi dziwnie, ale już na wstępie obwieściłam im, że jestem od Susan i interesuje mnie tylko obsługa. Jeden z nich przyglądał mi się nieufnie, jednak w końcu pozwolił przejść. Poinstruował mnie, co robić i ostrzegł, bym nie zbaczała z drogi, bo może się to źle dla mnie skończyć. Wciąż bacznie mnie obserwował, kiedy szłam korytarzem.

Wszędzie panował półmrok i z trudem dało się cokolwiek dostrzec. Przejście z głównej sali do komnat było dość długie, a wokoło nie dostrzegłam żadnej osoby. Doszłam do końca korytarza, gdzie znajdowały się schody na górę i obejrzałam się za siebie. Podciągnęłam sukienkę i weszłam na pierwszy stopień. Nie widziałam żadnych ochroniarzy ani ludzi, którzy plątaliby się w pobliżu.

Po chwili usłyszałam kroki. Schowałam się w kącie, mając nadzieję, że nikt mnie nie zobaczy. Czarna sukienka była fenomenalnym wyborem, gdyż zlewałam się w półmroku z otoczeniem. Grupa ochroniarzy – napakowanych goryli – przeszła tuż obok, ale ku mojemu szczęściu nie zauważyli mnie. Odetchnęłam z ulgą i się rozejrzałam. W moim polu widzenia nie było żywego ducha. Na wypadek napotkania na swej drodze kogoś niepożądanego uniosłam tacę i szłam jak kelnerka.

Na górze znajdowały się trzy pokoje. Zauważyłam kamery, więc starałam się nie wyglądać podejrzanie. Nagle ktoś złapał mnie za ramię i szarpnął mocno. Obróciłam się szybko i, zobaczywszy ochroniarza, energicznie odparłam atak, uderzając go metalową tacą w głowę, po czym zadałam mu potężny cios w szyję. Facet padł na drewnianą podłogę niczym mucha, a ja odetchnęłam i poprawiłam sukienkę. Ruszyłam naprzód, kierując się do pierwszych drzwi. Kiedy chwyciłam za klamkę, poczułam wibrujący pod zaciśniętym gorsetem telefon. Próbowałam go wyjąć, ponieważ czułam dyskomfort, a na dodatek obawiałam się jakiegoś niepokojącego telefonu od Billy'ego i Carsona, którzy mieli dzwonić tylko w ważnych sprawach. Miałam na sobie rękawiczki, co odrobinę utrudniało mi wyłowienie komórki. Po kilku próbach udało mi się jednak ją wyjąć. Nawet nie spojrzałam na wyświetlacz. Rozejrzałam się i przyłożyłam telefon do ucha.

– Co jest, Billy? – powiedziałam szeptem, kładąc dłoń na klamce.

– Billy? Chyba coś ci się pomyliło, Anderson. – Usłyszałam męski, obcy mi głos, który nieco mnie przeraził. Ocknęłam się i spojrzałam na wyświetlacz. Numer był nieznany.

– Kim jesteś? – spytałam, badając otoczenie wzrokiem.

– Nie będę psuł ci tej niespodzianki. Przekonasz się, gdy zjawisz się po swojego brata. Od ciebie zależy, czy będzie jeszcze żywy, czy martwy – powiedział mężczyzna.

Zatrzymałam się gwałtownie, kiedy wspomniał o moim bracie.

– Masz Eliota? – wycedziłam, opierając się o ścianę. Nie wiedziałam, czy miałam wierzyć nieznajomemu, czy zignorować ten telefon. – Udowodnij to.

– Proszę bardzo. Porozmawiaj sobie z siostrą, Eliot – odparł.

Usłyszałam jakieś trzaski i hałas, który po kilku sekundach zniknął.

– Cath? – rozbrzmiał bełkoczący, tym razem znajomy głos.

Otworzyłam usta ze zdumienia, kiedy rozpoznałam brata. Wciąż żywego, oddychającego. Zastanawiałam się, kim był jego oprawca i przeklinałam go w myślach, kreując wizję najgorszych tortur.

– Gdzie jesteś? – syknęłam, a kilka łez napłynęło mi do oczu, kiedy wyobraziłam sobie konającego Eliota. Starałam się zachować spokój, ale od środka wypełniał mnie nieopisany gniew szukający ujścia.

– Słyszysz szumiący ocean? Dobrze znasz to miejsce, Catherine. Pospiesz się, jeśli chcesz jeszcze porozmawiać z braciszkiem – obwieścił nieznajomy, po czym się rozłączył.

Nie wiedziałam, co począć. Byłam dosłownie krok od wykonania zlecenia, ale nie mogłam opuścić brata. Kotłowało się w mojej głowie od przeróżnych myśli. Byłam bezradna. Ważniejszy był Eliot, ale by zacząć wszystko na nowo, musiałam zakończyć zadanie i wyeliminować Harrisa.

Weź się w garść, wrzeszczałam w myślach.

Rozmyślałam o wskazanym przez nieznajomego miejscu. Dobrze znane mi miejsce, gdzie można było usłyszeć wodę. Nie zajęło mi długo rozszyfrowanie tej zagadki. Domek letniskowy. Ledwo utrzymywałam równowagę. Buty dziwnie uciskały mnie w stopy, ale starałam się skupić na czymś innym. Musiałam jak najszybciej dotrzeć do rodzinnego domu letniskowego, który stał nad oceanem szmat drogi stąd.

Niespodziewanie moją gorączkę myśli przerwał jeden z goryli. Bez namysłu chwyciłam szarpnęłam klamkę i weszłam do środka. Wtedy doznałam szoku na widok czegoś, co zupełnie mną wstrząsnęło. Omalże nie upadłam na podłogę. Zachwiałam się nagle i cofnęłam. Serce zatłukło się w mojej piersi, kiedy przed oczami zobaczyłam JEGO twarz wpatrującą się moją.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz